Katarzyna Kozłowska: mediator
Rozwodzę się z mężem. 17 lat temu zbudowaliśmy dom, za który w większości zapłacili moi rodzice. Nie mamy tego „na papierze,” a teraz mąż chce połowy domu, bo twierdzi, że włożył dużo pieniędzy w jego utrzymanie. Uważam, że to niesprawiedliwe, ale nie chcę „prania brudów” przed sądem. Co robić?
Choć sytuacja jest trudna i na pewno kosztuje was dużo nerwów, spróbujcie dać sobie szansę na dogadanie się. I zanim pójdziecie do sądu, zachęcam do podjęcia mediacji. Dlaczego? W waszej sprawie może być trudno zaprosić świadków do sądu, pokazać faktury udowadniające, kto włożył więcej pieniędzy w dom. A w ramach dwóch, trzech spotkań z mediatorem już może dojść do podpisania ugody, która zatwierdzona przez sąd uzyskuje moc prawną. Dzięki temu sprawę można zakończyć w krótkim czasie bez tzw. „prania brudów.”
Proszę nie tracić nadziei. To, że do tej pory nie udało wam się porozumieć, nie oznacza, że pozostaje tylko sąd. Mediatorzy pomogą wam odpowiedzieć sobie na pytania: „Na czym mi naprawdę zależy?,” „Co mogę zyskać, znając małżonka przez 17 lat, a o czym wiem, ze się nie uda, nawet jeśli będę walczyć latami?” albo „Czy chęcią wywalczenia pieniędzy chcę ukarać partnera za to, że mnie skrzywdził?” To uporządkuje wasze myśli. Podczas mediacji jest okazja, aby wysłuchać w spokoju argumentów drugiej strony i najczęściej nie jest to już małżeński ping-pong słowny. Bycie w bezpiecznym otoczeniu, przy bezstronnych mediatorach wychładza emocje.
Proszę też mieć na względzie, że mediator nie zaproponuje gotowych rozwiązań. Możemy mówić o tym, jak inne pary radziły sobie w tego typu sprawach. Ale każde rozwiązanie musi być wypracowane przez małżonków.